Szorstki pan Marek zachowywał się w stylu "ja wiem lepiej co chcesz". Nawet nie zerknął na fryzurę, którą mu pokazałam w katalogu. O nic nie pytał. Pozaciągał mi bluzkę na ramionach jedną ze swoich super ostrych szczot. Okropnie brutalny. Zamiast poprosić, żebym wzięła głowę na którąś stronę, to on ciągnął mnie za włosy w tym kierunku jakbym była manekinem. Ani razu nie spytał gdzie chciałabym dłużej, gdzie krócej, czy tak obciąć czy siak. Ma beznadziejny pędzel do czyszczenia z włosów po strzyżeniu - wyszłam na ulicę z twarzą, szyją i dekoltem pełnym włosów. Dopiero u teściowej pozbyłam się resztek włosów za pomocą zwykłej szczotki do czyszczenia ubrań z włosów kota. Więcej tam nie pójdę.